MASARA. Na podstawie opowiadania Szczepana Twardocha
Masara to dynamiczna, pełna formalnych zabiegów i psychologicznej prawdy opowieść o losach trojga szkolnych kolegów. O szansach, ograniczeniach i wyzwaniach, z jakimi stykamy się na progu dorosłości. O decyzjach, które z pozoru podejmujemy sami, a tak naprawdę są zdeterminowane naszą osobowością, punktem istnienia w świecie rówieśniczym i może po prostu… losem.Wykluczenie, samotność, potrzeba akceptacji to nieodłączne problemy młodości. A pod tym wszystkim drzemie głód miłości. Odwieczny jak świat. Masara to brawurowo opowiedziana historia, która tkwi w każdym z nas. Proste środki inscenizacyjne i głęboka warstwa emocjonalna wzajemnie się w tym przedstawieniu uzupełniają i sprawiają, że widz nie odrywa się od akcji ani na moment.
Recenzje:
Pustą przestrzeń sceny wypełnia niepożyta energia młodych artystów, którzy w jednej chwili siedzią na lekcji fizyki w szkolnej klasie, żeby za moment przenieść się do domu głównej bohaterki i przeistoczyć w jej krytycznych rodziców. Wielkie brawa dla Jakuba Pruskiego i Zuzy Galewicz, którzy nie pogubili się w tym szalonym pędzie, elastycznie przeskakując z jednej roli w drugą. Czynili to z niesamowitą lekkością, parodiując momentami poszczególnych bohaterów i bawiąc się tekstem Twardocha w najlepsze! Trochę tu dramatu, trochę groteski, jednak mimo luźnej konwencji, utwór nie zatracił swojego pierwotnego przesłania. Pod fasadą komizmu kryje się jakaś dławiąca bezsilność i żal, że można było tego uniknąć, ale chęć dominacji nad słabszym kolejny raz wzięła górę…
Gratulacje należą się oczywiście Magdzie Kekenmeister, która brawurowo wcieliła się w trudną i bardzo angażującą emocjonalnie rolę głównej bohaterki. Aktorka fantastycznie pokazała na scenie przemianę swojej postaci – z brzydkiego, stłamszonego kaczątka w pewną siebie, bezwzględną kobietę, która po latach cierpień i lęków wstaje z kolan i odważnie idzie przed siebie, biorąc życia to, na co ma ochotę. Świetna, bardzo głęboka kreacja, która niepokoi i nie daje o sobie zapomnieć.
Spektakl jest kwintesencją mistrzowskiego stylu Twadrocha – znajdziemy tu brutalne, naturalistyczne opisy okraszone sporą dawką wysublimowanej ironii. Twórcy pozostali wierni autorowi, zachowując jednocześnie autonomię w doborze środków. Wyszło znakomicie!