GRAJĄC BALLADYNĘ reż. Jan Englert
„Za czasów bajecznych, koło jeziora Gopła”
Recenzje:
Tu przy daleko posuniętej umowności nie dziwią ani współczesne, a właściwie ponadczasowe stroje, ani akompaniament tworzony bardzo zmyślnie przez samych aktorów (kiedy potrzebne są dzwony, puszcza je się ze… smartfona). Przeciwnie, to robienie czegoś z niczego to właśnie esencja żywego teatru. Oni zaś jak się zdaje, dobrze się tą umownością bawią. My razem z nimi.
Nie powinna też zaskakiwać nieustająca zmiana konwencji. Czasem aktorzy po prostu siedzą i opowiadają nam, że coś robią. A my im wierzymy. A niektóre sceny imitują prawie naturalistycznie. Kostryn zabijając pierwszego posłańca Gralona, kopie go w twarz i wali nim o ścianę. Ot nauka wymaga ofiar. Sporo jest też popisów fizycznej sprawności, do czego służą stół i lina.
„Grając Balladynę” – całkiem sugestywnie
– Piotr Zaremba (wpolityce.pl)